Pen Densham zaprasza widzów, do oglądania swojego dzieła, opartego na notatkach w brudnopisie. Chłop obejrzał wiele horrorów w swojej karierze, więc postanowił uraczyć pokolenia, swoim zlepkiem ulubionych scen. Wymienianie inspiracji jego twórczości, mogło by zająć tekst formatu a4, jednak równie dobrze, można pocałować reżysera w dupę.
Historyjka o powracającej klątwie, narzuconej przez szturchniętą, afrykańską wiedźmę.Ta klątwa zmieni sielskie życie, nie ogolonego typa i jego dorastającej córki w koszmar! Widz też może mieć koszmary, po seansie tej produkcji.
Sytuacje, postaci i dialogi, narzucone przez twórców, można by wyśmiewać w nieskończoność. Nie byłoby to takie złe, gdyby film nie przypominał bloku reklamowego o czwartej nad ranem. Cała dramaturgia, dorównuje reklamie pasty do zębów, lub robota czyszczącego basen. Wdowiec, po pół roku od śmierci swej żony, posuwa jej siostrę, modelkę. Nastolatka ma poważne pytania:
-Czy jestem dość dojrzała, aby mieć chłopaka?
-( odpowiada dorosła koleżanka) To zależy.
-Czy jestem dość dojrzała, aby uprawiać seks?
-To zależy...ja straciłam dziewictwo, z palantem, używającym fluorescencyjnym kondomem, bolało.
Gdy widz przebrnie, przez te telenowelowe wstrzyki, i jakimś cudem nie zapomni, że ogląda horror, jego oczu objawią się sceny, którymi z pewnością inspirowali się twórcy serii ,,Oszukać przeznaczenie", oraz masę innego chłamu, którym mogą inspirować się fani telenowel.
W filmie przoduje klimat lat 90tych, według mnie, najgorszego okresu dla gatunku. Grozy, suspensu bądź humoru, ciężko w tym uświadczyć.